Jeżeli macie już dosyć „przecyfryzowania” edukacji Waszych dzieci i zastanawiacie się, kiedy wszystko wróci do normalności: papierowych podręczników, sprawdzania zeszytów, tworzenia projektów na brulionach A2 i bloków technicznych, to mam dla Was złą wiadomość. To se ne vrati, a przyszłość jest cyfrowa.
Większość społeczeństwa wyobrażając sobie szkołę, ma w głowie dosyć jednolity obraz: tablica z kredą, nauczycielka cierpliwie prowadząca wykład, albo nakazująca uczniom odczytywać fragmenty z podręcznika i okazjonalne wizyty przy tablicy, mające przede wszystkim sprawdzić poziom czujności przysypiających uczniów. Tak wyobrażają sobie naukę prawie wszyscy będący po trzydziestce. Jednak obraz edukacji, właściwie na wszystkich jej szczeblach, jest od pewnego czasu zupełnie inny. Ostatnie lata tylko przyspieszyły cyfrową transformację, której podwaliny kładzione były przez lata (warto wspomnieć chociażby budowę Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej, gwarantującej szybki dostęp do sieci szkołom w całym kraju). Teraz, gdy bariery zostały przełamane, nic nie powstrzymuje szkół i całego aparatu państwowego, żeby na dobre przejść na „digital”. Oznacza to, że kompetencje cyfrowe są ważniejsze niż kiedykolwiek.
Pandemia przyczyniła się oczywiście do wielu tragedii, ale wynikło z niej również nieco dobrego. Transformacja cyfrowa została niejako wymuszona na płaszczyznach, które do tej pory wydawały się nietknięte przez sieciowość, przełamano rozmaite blokady, przede wszystkim te psychiczne. Okazało się, że w wielu przypadkach fizyczna obecność stanowiła wyłącznie fanaberię „starego pokolenia” okupującego decyzyjne stołki. Przykładem niech będzie konieczność osobistego stawiennictwa na rozprawach w sądach. Podczas pandemii wprowadzono bardzo szybko rozprawy online. Podyktowane było to koniecznością, a w efekcie zarówno ustawodawca jak i sędziowie oswoili się z przesłuchaniami świadków za pomocą środków, które pozwalają nawet na zeznawanie przy użyciu kamerki w telefonie, np. podczas postoju na parkingu. Dzisiaj takie rozwiązanie stosuje się wciąż, na przykład w przypadku konieczności bardzo uciążliwego dojazdu uczestnika, który musiałby przebyć kilkaset kilometrów. Przed pandemią było to normą.
To swoiste „przełamanie” nastąpiło także na polu edukacji. Niezliczone są przecież przykłady nauki, ale także zdawania egzaminów za pośrednictwem konferencji na Zoomie czy Skypie. Na chwilę obecną cieszymy się, bo wróciła nauka stacjonarna. Nie jest powiedziane jednak, że lekcje i sprawdziany online nie powrócą przy okazji innych naturalnych przeszkód czy katastrof. Można sobie przecież wyobrazić wybuch kolejnej pandemii, okoliczności wymuszające wprowadzenie stanu wyjątkowego (nie daj Boże, wojna na wschodniej granicy) czy powodzi albo alertów smogowych. Gros pracy zostało już wykonane, bo nauczyciele i wykładowcy dostali sprzęt, zostali przeszkoleni i przekonali się, że nie taki diabeł straszny, jak go malowano. Okazało się, że możliwa jest nawet organizacja zdalnych egzaminów. Wcześniej z tej możliwości korzystano ze względu na pandemię, a obecnie często korzystają z niej studenci z Ukrainy, którzy utknęli w swoim ojczystym kraju, a którzy kształcili się w Polsce. W tych przykrych okolicznościach pociechą niech będzie to, że technologia, komputery i Internet, sprawiają że „tajne komplety” raczej na pewno stały się już częścią historii, a przyszłością w czasach kryzysu jest kontynuowanie nauki w trybie zdalnym.
Komputery, albo raczej szerzej mówiąc trend „online” przenikał do szkół już od pewnego czasu. Pomimo pewnych oporów najszybciej przyjęły się chyba e-dzienniki, w tym najczęściej używany, będący już niejako synonim e-dziennika system „Librus”, dzięki którym rodzice mają bezpośredni wgląd w informacje na temat nauki i zachowania ich dziecka (ku niezadowoleniu pociech rzecz jasna). Rodzice i dzieci w całym kraju zaczynają zresztą coraz szerzej korzystać z platform wspierających naukę, takich jak komercyjna Squla czy państwowa Zintegrowana Platforma Edukacyjna, za pośrednictwem których można uzyskać dostęp do materiałów, podręczników czy cyfrowej biblioteki.
Oczywiście jakość nauki obsługi komputera czy programowania w polskich szkołach wciąż daleka jest od doskonałości, co nie znaczy że kwestia ta nie została w ogóle podniesiona i system edukacji w ogóle nie zajmuje się tą dziedziną. Dużo zależeć będzie w tym przypadku od szczęścia w kwestii kadry nauczycielskiej, ale przynajmniej jeżeli chodzi o zaplecze techniczne i programowe, to polskie szkoły są całkiem nieźle wyposażone. Większość cyfrowych gigantów oferuje uczniom i nauczycielom swoje produkty za darmo, bądź za bardzo preferencyjną opłatę (którą zazwyczaj i tak ponosi placówka edukacyjna). Cyfrowi giganci coraz częściej zresztą wyciągają rękę do szkół organizując konkursy, warsztaty czy sponsorując zajęcia. Ministerstwo Edukacji Narodowej w 2017 roku zwiększyło zresztą liczbę godzin informatyki z 210 do 280 godzin. Jak grzyby po deszczu wyrastają też prywatne szkoły programowania takie jak Software Development Academy, WSEI czy infoShare. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że w najbliższej przyszłości pracy dla programistów nie zabraknie.
Warto wreszcie wspomnieć, że czego jak czego, ale pieniędzy w Polsce na cyfryzację nie zabraknie. Skąd ta pewność? Polska niedługo ma otrzymać środki do spożytkowania na Krajowy Plan Odbudowy po pandemii COVID-19. Będzie to 23,1 miliarda euro dotacji oraz 34,2 miliarda euro pożyczek. Aż 1/5 z powyższych kwot ma zostać przeznaczone właśnie na cyfryzację. Co więcej, środki te będą musiały zostać spożytkowane do końca sierpnia 2026 r. Można sobie wyobrazić ile w najbliższych latach powstanie programów, ile zostanie zakupione sprzętu i ile nowych cyfrowych rozwiązań pojawi się w naszym życiu, przestrzeni publicznej i społecznej. Krótko mówiąc, przed komputerami nie ma ucieczki, cyfryzacja zostaje z nami na stałe, a kompetencje w tym zakresie będą coraz ważniejsze. Zadziała tutaj system sprzężenia zwrotnego – im więcej kompetencji cyfrowych, tym większe pole dla kolejnych rozwiązań opartych o nowe technologie, tym większe zapotrzebowanie na kompetencje cyfrowe… Komputery stają się przyczyną i skutkiem czy się nam to podoba czy nie. Trzeba przygotować na to nasze dzieci.